„Jakie imię by tu…” Podsłuchane jednym uchem… po raz drugi.

Jakie imię by tu…

W pewne letnie popołudnie, zwrócony ku leniwo zachodzącemu słońcu, kołysałem się miarowo na swym ulubionym bujanym fotelu. Z chwili na chwilę moje powieki robiły się coraz cięższe i sam nie wiem kiedy zapadłem w drzemkę. Nagle – zza mleczno białej balustradki oddzielającej mnie od balkonu moich przemiłych sąsiadów – usłyszałem słowa, które natychmiast przywróciły mnie do przytomności. Po cudownie miękkim, czasami tak bardzo zalotnym głosie rozpoznałem sąsiadkę Krysię, a po operowym basie – jej męża Kordiana. Nie miałem również trudności z rozpoznaniem głosu ich jedynej córuchny Basi. Domyślałem sie też, że intrygujący, bo nasycony jakąś taką młodzieńczą werwą i pewnością siebie młody męski głos, musi należeć do jej niedawno poślubionego męża – Adriana.

KORDIAN  : O… Jaka ty jesteś spocona… Czy ty się dobrze czujesz córeczko?

KRYSIA : A ty jakbyś się czuł? /zamiast córki usłyszałem żonę Kordiana/. To już trzeci miesiąc. Jak ja chodziłam z nią w ciąży…

KORDIAN: A tam ty…

BASIA: Dobrze tato… Tylko trochę…

ADRIAN: Dobrze, dobrze… Ale… smak się jej zmienił. Na okrągło je kiszone ogórki  /po raz pierwszy odezwał się mąż Basi/.

KRYSIA: Żeby tylko zdrowe było…

KORDIAN: A co ma nie być?

KRYSIA: Różnie bywa.

KORDIAN: Gorzej, że ja po nocach nie śpię.

KRYSIA: Ty?

KORDIAN: I ty byś nie spała gdybyś tak…

BASIA: Ale tato, odkąd pamiętam to spałeś jak…

KRYSIA: Jak suseł! Jak suseł! I teraz też nie widzę żadnej różnicy – śpi jak niemowlę.

KORDIAN: A czy ty w ogóle coś widzisz? Ja o wnuku… O wnuku naszym myślę! O jego karierze…

KRYSIA: Ale jego jeszcze na świecie nie ma…

BASIA: Właśnie tato… /zaśmiała się/ to dopiero za pół roku…

ADRIAN: Dokładnie to za sto dziewięćdziesiąt dwa dni.

KORDIAN: Oj tam! Trzeba myśleć! Myślenie na tym polega, żeby myśleć zawczasu.

KRYSIA: Szkoda, że tak późno na to wpadłeś…

BASIA: Mamo!

KORDIAN:  I M I Ę!!! Czy wy wiecie co dla człowieka znaczy imię?

KRYSIA: No wiadomo, że musi  być ładne… A imieniny – to najlepiej, gdy kwitną konwalie… Albo nie. Nie – lepiej na Sylwestra!

ADRIAN: Nam się podoba imię…

BASIA: Nie mów! Nie mów, bo ja się jeszcze nie zgodziłam. Bo może… Jolie… To znaczy – Angelina… – jak będzie dziewczynka.

KORDIAN: Chłopiec będzie. Chłopiec – na pewno. W naszej rodzinie –  z wyjątkiem Basi – pierwszy był zawsze mężczyzna.

KRYSIA: Kordian… A może oni chcą dziewczynki?

BASIA: Ja bym chciała. Ale niech już będzie syn. Dla Adriana…

ADRIAN: Syn będzie. Syn! I damy mu… Cristiano! Basiu zgódź się! Noo – musisz się zgodzić…

BASIA: Ja tej twojej piłki tak nie lubię… Biegają w tę i z powrotem, kopią się, przewracają co chwila i… plują…  Ani w tym finezji, ani gracji…

ADRIAN: Ronaldo nie ma finezji…? Widziałaś go z Realem…?

KORDIAN: A tam. Dajcie spokój z takimi imionami. Mówię wam, imię to nie w kij dmuchał!  Dobre imię  ustawia człowieka na całe życie.

KRYSIA: Jak to ustawia?

KORDIAN: Normalnie. Dobre imię samo pcha do kariery. Drzwi otwiera…

KRYSIA: Samo imię… Drzwi otwiera?

KORDIAN: A jak jest u Indian? Oni to już dawno wiedzieli… Jak chłopaka nazwali Długi Krok, to wiadomo było od razu, że choćby nawet stał w miejscu, to i tak daleko zajdzie.

KRYSIA: Coś ty chyba przesadzasz…

KORDIAN: A Wołodyjowski…?

KRYSIA: A co ty mi tu takiego… Chcesz ,żeby nam wnuk nie urósł?

KORDIAN: Nie urósł! Nie urósł! Wiesz kim był Wołodyjowski. Jakim rycerzem! A wiesz dlaczego? Bo się kazał Michałem nazywać.  Michałem – a nie Jerzym. Bo Jerzy smoka tylko roztratował, a Michał całym komunikiem niebieskim dowodził i nad piekłem niejedną wiktorię odniósł…

KRYSIA: To już lepiej nachrzcij Napoleon. Wzrost ten sam, ale ten…- przynajmniej cesarz.

KORDIAN: Z tobą nie można porozmawiać!

BASIA:  Ale tato… My nie chcemy tak… staroświecko!

ADRIAN: Coś na topie… Coś ze sportu… z survivalu… Ostatecznie z kina akcji.

BASIA: Coś modnego… Jakieś imię z Hollywoodu…

KORDIAN: Z Hollywoodu? Co dziś modne – jutro stare. Imię musi mieć tradycję, coś wielkiego musi znaczyć… Może… – Wiktor go nachrzcijmy. Wiktor!

KRYSIA: Wiktorrr… Motorrr… traktorrr… rowerrr… Czy ty nie słyszysz jak to brzmi?

KORDIAN: Ale Wiktor… Wiktor po łacinie…

KRYSIA: Po łacinie? A kto dzisiaj zna łacinę? Coś z angielska ! Jeśli musisz – po angielsku coś mu wymyśl…

KORDIAN: No to może… Może… Karol.

KRYSIA: No mówię ci po angielsku, a ty z papieżem wyjeżdżasz. Przecież to nie wypada…  Mógłbyś mieć trochę szacunku…

KORDIAN: No to może… Edward.

KRYSIA: Nie! No ja już nie wiem, co mam ci powiedzieć! Najpierw bluźnisz, a potem z pierwszym sekretarzem wyjeżdżasz. Przecież to chłopaka już na wstępie wyhamuje. Jak już musisz coś naszego, to daj imię ładne, proste, historyczne…, żeby… No wiesz…

KORDIAN: Historyczne? No to dajmy… Może… Bolesław!

KRYSIA: No nie… Nie wytrzymam!

KORDIAN: Co nie wytrzymasz? A o Chrobrym? O Chrobrym nie słyszałaś?!

KRYSIA: A Bierut? A Bierut nic ci nie mówi?

KORDIAN: No dobrze!  Niech ci będzie! Władysław. Władysław! Pasuje ci?

KRYSIA: Ty zgłupiałeś! Tobie z tymi sekretarzami całkiem odbiło. Jak nie Bierut, to Gomułka!

KORDIAN: Nie Gomułka kobieto! Nie Gomułka! Łokietek! Jagiełło!!! Niejednemu psu burek!

KRYSIA: To po co takie stare wymyślasz? Nie słyszałeś, że chcą nowocześnie?

KORDIAN: Stare? Gdybym ja chciał stare, to dałbym Mściwój, Mścigniew, Gniewomir…

KRYSIA: Zidiociałeś! Ty bandytę chcesz wychować? Czy ty nie znasz normalnych, ludzkich imion?

KORIDAN: Znam, pewnie że znam… Radomir, Miłorad, Miłosz…

KRYSIA: Miłosz? Miłosz? Widzę, że Nobel ci się marzy. A może ja bym nie chciała, żeby mój wnuk ślęczał po nocach i wierszyki klecił.

KORDIAN: To sama coś wymyśl! Mądralo!

KRYSIA: Myślisz, że mnie nie stać, co?

KORDIAN: No dawaj, dawaj… Może choć raz ujrzę, że ci główka pracuje?

KRYSIA: Pit!!!

KORDIAN: Co pit?

KRYSIA: Jak to co? Imię!

KORDIAN: Ty chcesz, żeby kariera naszego wnuka na urzędzie skarbowym się skończyła?

KRYSIA: Na jakim urzędzie?

KORDIAN: A gdzie pity nosisz!

KRYSIA: Głupiś! Brat Pit!

KORDIAN: To mają być bliźniaki? Basia nic mi nie mówiła.

KRYSIA: No idiota! Brat Pit to aktor! Aktor, sława, kasa, kariera…

KORDIAN: A o psie… słyszałaś? O Pitbulu??? Mają za moim wnukiem wołać: do nogi!

BASIA: Mamo….!

ADRIAN: Tato…!

BASIA: To my jednak nazwiemy go Cristiano… Albo… Beckham…. To znaczy… -David.

ADRIAN: Albo Angelica… – jak będzie dziewczynka.

BASIA: Do tych imion już się chyba nie…

KORDIAN: Zaraz zaraz. Angelica… Aniela… Anielka… Wiem! Wiem! Prus coś pisał o Anielci, ale to się źle kończyło… Ja tam lubię z happy endem…

KRYSIA: Dawid? Dawid? A gdzie to ja słyszałam? Król Dawid… No tak… No tak – Dawid w żadnym razie być nie może. Przecież to stare imię…

I w tym właśnie momencie usłyszałem dzwonek telefonu. Biegnąc do pokoju cały czas zastanawiałem się, jakie imię dałbym swojemu wnukowi, gdyby tak los dał mi go mieć. Może Mikołaj? Prezenty przynosi… Ale nie, nie! Przecież to carskie imię!  Nigdy!!! A może tak najstarsze ze starych… – Adam… A dam mu, jak już będzie na świecie.

Stanisław Sygnarski

P.S.

Wszystkich zainteresowanych moją powieścią „W klinczu” chciałbym poinformować, że z powodów niezależnych od Wydawcy przesunięto termin jej wydania na dzień 26.09.2012. Od tego też dnia będzie dostępna w sprzedaży.